czwartek, 9 stycznia 2014

Gabriel cd.


Kiedy kilka lat temu zaczęłam interesować się rodzinną genealogią, jedna z pierwszych rzeczy,które zaczęłam robić było uporządkowanie - chyba mogę tak powiedzieć - setek zachowanych listów, które przywiozła ze sobą  wyjeżdżając z Rosji w 1920 roku, moja prababcia Antonina.
O korespondencji prababci będę kiedyś pisać oddzielnie, ale wśród tej zachowanej znalazło się 20 listów pisanych do niej przez brata i bratową - Edwarda i Annę Thiessenów w latach 1900 - 1913.

Musieli być bardzo zżyci, ponieważ mimo sporej różnicy wieku - Edward ur. 1842 lub 1848,  Antonina ur. 1861, czyli 15 do 19 lat, listy są bardzo serdeczne, nacechowane życzliwością, wzajemną troską i oczekiwaniem na nieliczne wizyty.

Korespondencja  miedzy rodzeństwem zaczyna się, kiedy  prababcia Antonina wyjeżdża z Białej Cerkwi z mężem i dziećmi, już po skończeniu przez Gabriela(syna Edwarda) gimnazjum i w związku z tym wiadomości o bratanku są już z okresu, kiedy zaczął swoje dorosłe życie poza rodzinnym miastem, a nawet krajem.

I właśnie informacje z listów Anny i Edwarda pobudziły moją ciekawość, kim jest ten Gabriel, którego tak rzuca po świecie i prawie w każdym liście jest wspominany przez rodziców.
Zaczęłam oczywiście od wpisania w google - niestety Thiessenów, różnego pochodzenia i różnych nacji jest mniej więcej tyle co Kowalskich w Polsce.
Ale są listy, to już jest jakieś zaczepienie.

19 kwietnia 1900 roku Anna pisze do Antoniny:




" Gabriel w tych dniach otrzymał list i pieniędzy na wyjazd do Londynu i jeśli tam zda z Angielskiego języka to wyjedzie do Chin, to jest wyszlą go, i tam ma być przy tamożni, ale czym, to on nie wi; gdyby nie skontraktowanie na 5 lat, toby nie było nic strasznego, ale Bóg miłosierny nie opuści go, beńdzie czuwać nad niem by mu się nie stała żadna kżywda, prawda droga Antosiu, że modlitwa Matki wiele może zrobić u Najwyższego, bo i kturaż z Matek nie doznała tego na swojem dziecku w czasie niebezpiecznej choroby? - otóż ufna jestem i wieżę w jego miłosierdzie i jestem spokojna - " 
I dalej:
"Gabrus jedzie przez Warszawę i Berlin..."

Jak do tego doszło?  Kto go wysłał do tego Londynu? Może był niespokojnym duchem i nie widział swojej przyszłości w małym rosyjskim miasteczku?

Tamożnia to urząd celny, czyli został celnikiem? Ale dlaczego Londyn a potem Chiny,  czyżby nie został celnikiem w Rosji?
Na razie na te pytania nie mam odpowiedzi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz